poniedziałek, 11 czerwca 2012

Rozdział I - Lea

-Lea... Lea wstawaj
Do mojej podświadomości dostawał się cichy głos. Natychmiast otworzyłam oczy. Nade mną nachylała się Lena.
-Dojeżdżamy na dworzec.-oznajmiła i otarła oczy.
Sięgnęłam na górną półkę po nasze torby. Jako, że byłam nieco zesztywniała po śnie, zdejmując je wpadłam na kogoś.
-Wybacz-mruknęłam cicho.
-Nie ma sprawy.
Odwróciłam się i ujrzałam chłopaka. Był może w moim wieku.
-Tak w ogóle to jestem Matt.-na jego ustach zakwitł szeroki uśmiech.
Spojrzałam niepewnie na dłoń wyciągniętą w moją stronę.
-Lea.
Chłopak niezrażony pierwszą próbą, dalej próbował nakłonić mnie do rozmowy.
-Nie jesteś stąd prawda?
Pokręciłam przecząco głową.
-Wybacz, ale muszę się zająć siostrą-wymówiłam się i usiadłam obok Leny.
On tylko pokiwał głową jakby z rozczarowaniem i usiadł na swoim miejscu. Podałam siostrzyczce jej torbę, a już po chwili razem z tłumem wysiadałyśmy z pociągu. Otworzyłam kieszeń podręcznej torby i wyjęłam z niej zmiętą karteczkę, gniecioną już pewnie z tysiąc razy. Mimo wyblakłego tuszu długopisu, nadal można było przeczytać co jest na niej napisane. Złapałam Lennie za rękę i pociągnęłam ją w stronę wyjścia z peronu. Na zewnątrz przez kwadrans usilnie próbowałyśmy złapać taksówkę, jednak na nic. Dopiero po 20 minutach jakiś miły starszy pan zatrzymał się tuż przed nami. Nie czekając na nic władowałyśmy się do pojazdu. On uśmiechnął się na nasz widok, jakby od dawna się nas spodziewał.
-Na St. Gilly's Street 18 proszę-powiedziałam najłagodniej jak umiałam.
On tylko uśmiechnął się i ruszył. Od jego uśmiechu, aż biło ciepłem i dobrocią. Po raz pierwszy spotkałam w  życiu osobę, która samym uśmiechem dawała ciepło i Ironio! Był to nieznany taksówkarz! Zatopiona w rozmyślaniach nie zauważyłam, że dojechaliśmy. Poczułam tylko, jak coś ciągnie mnie za rękę. Podniosłam wzrok i zobaczyłam moją sis. Wysiadłam z samochodu i szybko odliczyłam z pieniędzy sumę, którą wskazywał licznik. Wyciągnęłam pieniądze w kierunku mężczyzny, ale on pokręcił głową.
-Zatrzymaj je dziecko.-rzekł i odjechał.
Patrzyłam na znikający za rogiem samochód jak zahipnotyzowana.
-Lea chodź!-zawołała Lena i pociągnęła mnie za rękę.
Po chwili szłyśmy po pięknej klatce schodowej. Wyglądała na starą, ale była udekorowana pięknymi malunkami. Niepewna czego oczekiwać zapukałam do drzwi na parterze. Po chwili moim oczom ukazała się zgarbiona staruszka.
-Ach, wy to panienki Tomlinson, tak? Wejdźcie, wejdźcie.-zachęciła nas ruchem ręki.
Spojrzałam za znikającą staruszką po czym niepewnie weszłam do mieszkanka. Było małe, ale przytulne.
-Zaraz znajdę panienkom klucz... Gdzie ja go... Och tu jest!-mruczała do siebie staruszka.
Podeszła do nas i wręczyła mały pęczek kluczy.
-Wasze mieszkanie jest na...-zaczęła, ale ja już zerwałam się z krzesła i skinęłam głową na pożegnanie dołączając do siostry na klatce schodowej.
Pociągnęłam ją po schodach na górę szukając drzwi z numerem naszego mieszkania. Obawiałam się dobrych ludzi. Do takich ludzi można się było przyzwyczaić. Polubić, pokochać... Przywiązać się... A potem oni i tak odchodzili. W końcu ujrzałam drzwi z numerem 15. Były na najwyższym piętrze. Włożyłam klucz w zamek i obróciłam go parę razy. Drzwi ustąpiły. Nawet nie skrzypnęły. Stałyśmy w apartamencie... APARTAMENCIE!
-To musi być pomyłka-mruknęłam sama do siebie.
-Chyba nie jest. Na drzwiach są nasze imiona.-zawołała moja siostra z korytarza.
Podeszłam do niej pędem. Faktycznie na dwóch parach drzwi z jasnego drewna znajdowały się tabliczki z naszymi imionami.
-Ale nie będziemy miały pieniędzy, żeby opłacić czynsz-oznajmiłam.
Zbiegłam po schodach do czekającej na mnie staruszki.
-To musi być pomyłka. Nie będzie stać nas na czynsz.
-Bzdura!-wykrzyknęła staruszka z niezwykłą energią.-Czynsz wynosi niecałe 900 funtów za cały miesiąc.
Spojrzałam na nią z niedowierzaniem.
-Niedoceniana dzielnica-oznajmiła i weszła do swojego mieszkanka.
Tak ta kobieta zdecydowanie była dobra. Pełna wątpliwości wróciłam na górę.
-Dobra Lena, weź prysznic, czy co tam chcesz i wybierzemy się na zakupy, bo lodówka pusta.-zawołałam do niej.
Ona zasalutowała w żartach i puściła się biegiem do swojego pokoju. Ja z nieco mniejszym zapałem ruszyłam do swojego. Pchnęłam jasne drzwi i zatkało mnie. Pokój był w kolorze bezy na białej wykładzinie stały meble w kolorze wenge, a pod balkonem stało wielkie łóżko. Kiedy otrząsnęłam się z szoku, rozejrzałam się dokładniej. Pokój faktycznie był śliczny. W ścianie dostrzegłam kolejne drzwi. Pchnęłam je i tak jak myślałam ujrzałam łazienkę. Moją własną łazienkę... Patrzyłam na to wszystko z niedowierzaniem. Usłyszałam pisk radości mojej siostry. Najwyraźniej odkryła uroki tego apartamentu. Uśmiechnęłam się lekko i zaczęłam rozpakowywanie się. Kiedy ubrania już leżały w szafie, wzięłam jeden komplet i ruszyłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, wyprostowałam włosy i ubrałam się w to. Włosy związałam i wyszłam do salonu. Lena już tam czekała.
-Musimy też znaleźć pracę-oznajmiła, kiedy mnie zobaczyła.
Skinęłam głową. Nie chciałam jej tym obarczać. Chciałam być odpowiedzialna. Byłam starsza, prawie dorosła. Nie ona powinna się martwić pieniędzmi, a ja.
-Nie powinnaś się tym martwić.  Jesteś jeszcze młoda. Ja zajmę się pieniędzmi-szepnęłam.
Siostra była teraz jedyną osobą na której naprawdę mi zależało.
-Ale chcę. Odpowiedzialność nie spoczywa tylko na tobie. Teraz zostałyśmy same i musimy się wspierać.-oznajmiła hardo.
Objęłam ją mocno. Była jeszcze dzieckiem, ale jej mądrość przewyższała wszystkich dorosłych. Zabrałyśmy torby i ruszyłyśmy w kierunku sklepu. Idąc do sklepu wstąpiłyśmy po shake'a. Sklep nazywał się Shaking City czy jakoś tak... Początkowo planowałyśmy tylko kupić napoje, ale moja jakże bystra siostra zauważyła, iż poszukują pracownic. Shake'i wyleciały nam z głowy i jak tylko stałyśmy przy kasie zapytałyśmy o ogłoszenie.
-Cóż, jestem zdziwiony, że ktoś się zgłosił, bo dopiero co wywiesiłem tą ulotkę. Zaczekajcie chwilę, zaraz zawołam szefa.
Usiadłyśmy na krzesełkach i czekałyśmy, aż w drzwiach pojawił się postawny mężczyzna. Miał czarne włosy przyprószone siwizną i zmęczone szare oczy. Zmierzył nas wzrokiem. Po chwili machnął ręką i szepnął coś do chłopaka. On tylko pokiwał głową, a mężczyzna ponownie zniknął za drzwiami gdzie zapewne było zaplecze. Chłopak podszedł do nas.
-Macie tu przyjść jutro o 8 rano. Zaczniecie szkolenie. Będziecie się uczyć robić shake'i, bo noszenie ich na tacy to nie jest wielka filozofia.-oznajmił chłopak wyciągając dłoń w naszą stronę.
Moja siostra od razu zaczęła energicznie nią potrząsać.
-Dziękuję, dziękuję, dziękuję!-zawołała.
Skinęłam tylko głową i wyciągnęłam Lenę ze sklepu. Po szybkich zakupach w pobliskim supermarkecie udałyśmy się do naszego apartamentu. Tam rozeszłyśmy się do swoich pokoi. Rzuciłam się na łóżko i wyciągnęłam szkicownik. Po chwili widniało w nim wszystko co pamiętałam. Oczy, nos, wiecznie roztrzepane włosy... Zawadiacki uśmiech... Cały Louis. Po moim policzku spłynęła pojedyncza łza, która skapnęła na rysunek. Usłyszałam ciche pukanie. Otarłam łzę i podniosłam wzrok. Do pokoju weszła Lenka.
-Płakałaś?
Spuściłam wzrok nie udzielając odpowiedzi. Lennie usiadła obok mnie i zerknęła w szkicownik.
-Wiem Lee też za nim tęsknię... Za nimi wszystkimi. Za Lou, za tatą, za mamą...
Uśmiechnęłam się słabo i uścisnęłam jej dłoń.
-Dziękuję Lennie. Wiesz, że jesteś moją najlepszą przyjaciółką?
Sis tylko uśmiechnęła się szeroko i skinęła głową.
-To co, może obejrzymy jakiś film?-zaproponowała.
-Chętnie, ale krótki, bo jutro musimy się stawić na szkolenie.
Po pół godziny grała muzyka z filmu "Grease". Nie wiem czy było to najlepsze posunięcie. Musical był zawsze ukochanym filmem naszego brata i strasznie mi go przypominał. Później okazało się to nieważne, gdyż po pół godziny już spałam...

Wstałam wcześnie rano. Cóż... Denerwowałam się pierwszym dniem pracy... Wzięłam szybki prysznic, założyłam szare rurki i koszulkę Nirvany, oraz czarne trampki  i zabrałam się za robienie śniadania. Pół godziny później dołączyła do mnie siostra. Była już ubrana i umyta, więc pozostawał nam posiłek. Pochłonęłyśmy porcje jajecznicy i punktualnie o ósmej byłyśmy w Milkshake City. Podszedł do nas ten sam brunet co wczoraj.
-Ok dziewczyny. Najpierw podajcie swoje imiona. Wyrobimy wam plakietki.-zaczął.
-Ja jestem Lena, a moja siostra to Lea.-ogłosiła Lenka.
-Dobrze, za kwadrans dostaniecie plakietki. Tym czasem uczyć was będzie Matt. Jest jednym z najlepszych. Robi przepyszne shake'i.-pochwalił go brunet i poprowadził nas w stronę jakiegoś blondyna.
-Matt, mam dla ciebie uczennice.
Chłopak odwrócił się przodem do nas, a ja zamarłam.
-To ty?
__________________
Beznadzieja! Beznadzieja! Beznadzieja! Mam doła i napisałam beznadziejny, krótki rozdział. Kurczę ja to jestem utalentowana, nie ma co :/ Dobra nie rozpisuję się.
Pozdrawiam

MiseryAnne

sobota, 9 czerwca 2012

Prolog

Szatynka patrzyła uważnie na swoje odbicie w lustrze. Długie włosy w odcieniu mahoniu i wielkie zielone oczy czyniły z niej prawdziwą piękność, jednak jej nie obchodzili chłopcy. Jeden z nich zranił ją. Jej brat. Jej starszy o trzy lata brat Louis. Wyjechał rok temu i ani razu się nie odezwał, a byli jak najlepsi przyjaciele. Zawsze się wspierali, lubili te same rzeczy, byli nierozłączni. Teraz jednak Lea się zmieniła. Zamknęła się w sobie. Kiedy nie miała oparcia w nim była słaba, dlatego ignorowała innych. Ubierała się i zachowywała jak każdy inny, ale złamane serce w środku krzyczało. Jej ból pragnął ujścia. W łzach, w krzyku... Jakkolwiek... Ona jednak potrafiła tłumić w sobie emocje. Tylko Louis mógł ją odmienić. Louis i ewentualnie Lena. Jej młodsza o rok siostra i najlepsza przyjaciółka. Były kompletnym przeciwieństwem, ale rozumiały się świetnie. Były swoimi powierniczkami. Całe Doncaster kibicowało Louisowi. Chłopak był teraz sławny. Pod ich domem zbierały się tłumy. Mama odganiała ich za dnia, ale w nocy płakała. Wszystkim brakowało najstarszego z rodzeństwa. Jeszcze gorzej było, kiedy trzy miesiące po wyjeździe Tomlinsona, wyprowadził się również ojciec. Głowa rodziny. Wtedy wszystkie trzy płakały jeszcze bardziej, ale tylko Lana robiła to otwarcie. Zarówno pani Tomlinson i Lea płakały cicho, w ukryciu, w nocy...
Teraz szatynka lustrując siebie w lustrze, dziwiła się. Jak w ciągu roku mogła tak bardzo się zmienić? Niby te same brązowe włosy i te same szmaragdowe oczy, ale to wszystko już było inne. Blask w oczach przygasł, a tęczówki i źrenice mierzyły każdego z wrogością. Włosy niegdyś rozpuszczone i delikatnie falowane, teraz proste jak bezlitosne brzytwy i spięte w wysoki kucyk. Westchnęła i po raz pierwszy od dawna pozwoliła puklom opaść na plecy. Zbuntować się. Sięgnęła po rączkę walizki. Bezgłośnie zniosła ją na dół. Tam w samochodzie już czekała Lena. Płakała. Kolejny cios prosto w rozbite zbyt wiele razy. Ostateczny. Niby nic, ale jednak coś... Tym razem matka... Nie wiedziały co się działo. Popadła w alkoholizm? Zazwyczaj na kilometr czuć było od niej alkoholem. Jednak nie tym razem. Kobieta siedziała na przednim siedzeniu vana i wpatrywała się w jezdnię. Kiedy usłyszała trzask drzwi uruchomiła silnik, który zakrztusił się i zaczął pracować. Nie minęło pół godziny, a już żegnały się. Lea nie pamiętała prawie nic. Czuła tylko ból po ranie zadanej przez kolejną bliską sercu osobę. Widziała tylko oddalający się dworzec. Słyszała tylko płacz siostry...

Hejka

Po prostu cześć. To mój trzeci blog... No cóż wybaczcie, że nie dodam bohaterów tylko od razu prolog, ale mam taką wenę, że chcę natychmiast zacząć pisać. Jedyne co musicie wiedzieć iż główna bohaterka nazywa się Lea Tomlinson, ma brata Louisa i siostrę Lenę. Rodzeństwo w wieku Lea-17, Louis- 20, Lena-16
 Znajdziecie mnie również tu:

http://1d-storyoflove.blogspot.com/
http://1d-another-love-story.blogspot.com/

Pozdrowienia
MiseryAnne